Wakacje to z pewnością nie był dla ełczan sezon ogórkowy. Wszystko przez korki, które wprawdzie były, są i pewnie jeszcze długo będą, ale które przez część polemistów uznane zostały za nieprawdziwe.
– W korku prawdziwym Pan nie stał – zagadał do mnie przez otwartą szybę Pan z pięknej białej Skody. – W Warszawie to są dopiero korki – dopowiedziała Pani w Toyocie Aygo. I od razu zrobiło mi się weselej na duszy. Stojąc w tym nieprawdziwym korku miałem okazję do rozmyślań. Czym on jest ontologicznie, epistemologicznie i aksjologicznie?
Nieprawdziwy korek to chyba znak rozpoznawczy zwolenników filozoficznej teorii solipsyzmu twierdzącej, że wszystko, cały świat to ułuda. Jednak z punktu oświeceniowej teorii racjonalizmu, korek prawdziwy od nieprawdziwego rożni się czasem – jak stoisz w nim do pół godziny, to jest to korek nieprawdziwy, powyżej pół godziny – realny, ale tutaj też wychodzą ciągoty racjonalistów do solipsyzmu i teorii ogólnej względności wszystkiego – wszystkiego, czyli korków też. Może kiedy kwanty zaangażowane w pole siłowe korka generują antymaterię, to jest to wedle tej teorii korek prawdziwy, jeśli nie, to patrz wyżej?
Myśl moja chyża przemknęła się ku socjologicznej definicji korka prawdziwego, gdyż zgodnie z pojęciem definicji sytuacji, które już nie bardzo pamiętam, z jakim nurtem w socjologii się wiąże (Mead?, socjologia humanistyczna?, – William Thomas – szepce koleżanka w czerwonym Nissanie), sytuacje są takie, jak definiują je ich uczestnicy, a zatem, jeśli uczestnicy sytuacji oczekiwania w sznurze (sznurku? sznureczku?) aut, definiują ją jako stanie w korku, to jest to korek prawdziwy. Czyli realny? Kołomyja zupełna.
Nie ulega wątpliwości, że w związku z korkami pojawiła się też sekta „korkolubów”, którzy, podobnie jak starożytni haruspikowie, wróżący z wnętrzności zwierząt potrafili odczytywać przyszłość, tak też sekta „korkolubów” zajmując się wróżeniem z kształtu i składu (ilość, rodzaje aut, auta ciężarowe czy osobowe, itp.) korków ulicznych potrafi na ich podstawie przewidzieć wynik wyborów samorządowych, zaćmienia słońca i księżyca, wylewy i zanieczyszczenia Odry, a nawet siłę i kierunek wiatru podczas zawodów balonowych!
A może powstanie ogólna teoria korka powszechnego? Może korek to sens wszechrzeczy, rozwiązanie zagadki? Może rację ma radny Robert Wesołowski, że „samochodocentryczny” Ełk zaczyna się dusić w swoich oparach spalinowego absurdu? Mam wrażenie, że korki znikną, ale udrożnią sytuację na lat kilka, bo biorąc pod uwagę przyzwyczajenia i przyrost aut osobowych na jednego mieszkańca, to niebawem te cudne ronda, które teraz w wielkim trudzie wykuwają drogowcy, znów się zatkają. Co wtedy? Zostaniemy pieszymi, rowerzystami lub możemy wstąpić do sekty „korkolubów”. Tertium non datur.