Cyngiel – potoczne określenie dziennikarskiej mendy, która ma za zadanie odstrzelenie niewygodnego pacjenta. Zlecenie bywa polityczne, biznesowe, towarzyskie. Nie chodzi rzecz jasna o zabójstwo, chyba że traktować je przenośnie. Zabójca medialny pociąga za spust i odstrzeliwywuje klienta zwykle go kompromitując.
Całkiem niedawno temu, w całkiem nieodległej galaktyce pojawiła się wśród cyngli specyficzna specjalizacja. Cyngiel „odstrzeliwywuje” (właśnie tak! czas ciągły!!) kolegę z redakcji tak go wmanewrowując, żeby się skompromitował. Dla odstrzelonego żurnalisty, pismaka, podpórki do mikrofonu jest to zwykle zawodowa anihilacja (I am sorry, dla podpórki do mikrofonu to jest zapewne obojętne, przedmioty mogą mieć dusze, ja nie muszę).
Źle wyselekcjonowany cyngiel może odpalić w sposób zgoła niespodziewany. Jeśli zostanie nim cynglara, ciągara, obcynglara (stosujemy feminatywy ze względu na równouprawnienie – dlaczego cyngiel ma być męski li tylko w swojej językowej wspaniałości?), bez doświadczenia strzelniczego, to wystrzeli ślepymi nabojami. Gorzej jeśli dostanie rykoszetem nie tylko ona, ale całe jej, w mojej ocenie, zagubione i zakłamane środowisko.
Co w sytuacji oberwania przez obcynglarę ślepym nabojem ma począć pacjent, na którego było zlecenie medialne? Pierwsze primo, może skulić ogon i się wystraszyć – robią tak zwykle nieopierzone gołowąsy, ci wszyscy redakcyjni potakiwacze i rozkazów wypełniacze. Po drugie primo (to ironia, a nie braki w wykształceniu) – może posypać głowę popiołem i wziąć winę na siebie. Tak robią tchórze, a nie dorośli faceci. Po trzecie – może zawalczyć o obronę swojej godności i dobrego imienia. Ukończony rok prawa na znerwicowanych, zdemoralizowanych, goniących za hajsem i niedouczonych kauzyperdów powinien wystarczyć.
QED quod erat demonstrandum
Tekst jest opinią autora.