Wystarczył jeden wpis w mediach społecznościowych i … Anna Wojciechowska, ełcka posłanka, stała się gwiazdą internetu, zwłaszcza tego prawicowego, który drwi z jej wpisu. Czy słusznie?
Co takiego trzeba napisać na twitterze, żeby mieć „sławę”?
„Czy to możliwe? W kuluarach plotkują o rozwiązaniu PiS we wrześniu? Sytuacja jest tak zła, że nie zdziwi mnie wprowadzenie stanu wyjątkowego. Pisowcy zaprzeczają, a więc to jest możliwe?!”

Brzmi niewinnie, ale ten wpis wywołał burzę, zwłaszcza wśród tych, którzy uznali go za … nazwijmy to kontrowersyjny. Cytowały ten wpis w krytycznym kontekście praktycznie wszystkie prawicowe media (niezależna, Tysol, Do Rzeczy, stefczyk). Jednak posłanka uzyskała też sporą ilość lajków pod tym tekstem (ponad 1400), czyli możemy chyba uznać, że części internautów podobało się. Nie sposób odmówić ełckiej posłance tego, że zasięgi i widoczność w internecie miała w ciągu kilku godzin bardzo znaczące. Ale czy o taką sławę jej chodziło?












Pcha się baba na afisz, gdyby jeszcze miała coś sensownego do powiedzenia. Wójt ją poznał i szybko podziękował za współpracę. Nawet na sołtysa swojej wsi się nie nadaje.