Podręczniki erystyki wzbogacą się o nowe rozdziały. Wykładowcy akademiccy na katedrach filozoficznych już się pochylają nad ełcką innowacyjnością, o której bezustannie trąbimy. Wszystko dzięki kreatywności prezesa Eko-Mazur, twórcy tzw. Argumentum ad bocianum, czyli ciconium. Cykorium?
Prezes ów w rozmowie z dziennikarzem Radia Zet powołał się na gniazdo bocianie. Może sięgał tym samym do Norwida (Gdzie winą jest dużą, Popsować gniazdo na gruszy bocianie, Bo wszystkim służą …)? Chyba jednak nie chodziło o popisy literaturoznawcze. Gniazdo bocianie na terenie PGO Eko-Mazury miało zapewne w argumentacji prezesa świadczyć o tym, że smród jest niewielki, mały, a tak właściwie, to może go wcale nie ma. Nam przed oczyma ukazała się słynna scena z Seksmisji, w której Max (Jerzy Stuhr) w szaleńczej radości zdejmuje aparaty tlenowe, bo widzi bociana – skoro on żyje, to my też możemy! Argument ten w dyskusji na temat smrodu przejdzie zapewne do annałów rodzimej erystyki (sztuki dyskutowania i argumentowania) jako argumentum ad bocianum (łac. ciconium). Skoro bocian żyje, a nawet uwił sobie gniazdo i mieszka w nim w najlepsze, to mieszkańcy Ełku nie mają co narzekać. Oni też tak mogą! Logiczne? Smród? Jaki smród? Bociany go nie czują, czyli smrodu nie ma albo jest niewielki – co było do udowodnienia, czyli QED (łac. QED quod erat demonstrandum). Metoda dedukcyjna Sherlocka Holmesa się chowa, detektyw Herkules Poirot ze swoją systematycznością i porządkiem, to przy takim argumentowaniu również pikuś. Nie ma problemu smrodu, bo na terenie Eko-Mazur „gniazdo na gruszy bocianie”. Proste?
Z drugiej strony wracamy do koncepcji lokalnego referendum na temat odwołania, w różnych wersjach – bądź to rady miasta bądź to ełckiego włodarza. Okazuje się, że nie tak prędko, bo jest okres ochronny dla ciał wybranych wolą wyborców. Próg wyborczy, który przesądzałby o ważności takiego referenduum (sic!) nie jest zaporowy, gdyż stanowi około 25 proc. frekwencji. Przy takim wzburzeniu smrodem mieszkańców Tuwima, os. Północ II, os. Konieczki, to wszystko jest możliwe. Nas zastanawia problem natury metodologicznej. Czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy odwołaniem na drodze refernduum Tomasza Andrukiewicza ze stolca lokalnego władyki, a zniknięciem smrodu? Czy jak przyjdzie inny włodarz (dajmy na to Krzysztof Wiloch albo Rafał Karaś, gdyż to byli ostatnio jedyni konkurenci TA) to problem smrodu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zniknie?
Tymczasem darmowa „promocja” Ełku w ogólnopolskich mediach trwa w najlepsze. Na razie przoduje Radio Zet, ale zapewne dołączy do tego jakaś mainstreamowa telewizja. O czym dowiadują się słuchacze tej rozgłośni? W Ełku śmierdzi, a prezes przedsiębiorstwa, które z dużą dozą prawdopodobieństwa odpowiada za ten stan, opowiada banialuki o złych rolnikach i dobrych bocianach. Tym samym 20 lat promocji Ełku jako urokliwego, spokojnego, czystego miasteczka na Mazurach, idzie tam, gdzie smród wraz z wiatrem. W nozdrza. Wydawało się nam, że promocja miasta to takie oczko w głowie TA. Gdzie Pan teraz jest Panie Prezydencie? Nie jesteśmy takimi fachowcami od promocji jak Pan i agencje PR wokół Pana, ale tak na chłopski rozum – budowanie wizerunku marki trwa w mozole latami, a zniszczyć go można bardzo szybko jednym nieodpowiedzialnym ruchem. I to się właśnie dzieje. Czy nie szkoda Panu wylewać to dziecko wraz z kąpielą? Chyba, że to całe gadanie o promocji i turystach, to była wydmuszka, pic na wodę, wehikuł do promocji Pana własnej osoby i wygrywania w cuglach kolejnych wyborów? O czym się dowiaduje przeciętny mieszkaniec Warszawy jadąc trasą S8 na Mazury? Przyjmijmy, że widzi ten billboard z lewej strony pomiędzy Warszawą a Ostrowią Mazowiecką, ten o tym, że Ełk to serce Mazur. Nie będziemy się już czepiali, ile on kosztował – ile kosztował to kosztował. Turysta włączy sobie w aucie Radio Zet w samo południe i dowie się, że w tym sercu Mazur śmierdzi niemiłosiernie. Przyjedzie sprawdzić, czy to prawda, skoro prezes Eko – Mazur mówi, że śmierdzi, ale tylko trochę? A może przekonają go do odwiedzin kolorowe muszelki na promenadzie, imprezy, wieże widokowe? Boimy się jednak czegoś innego. Wyobrażamy sobie sytuację, że ten „kryzys odorowy” ratuje Pan nie poprzez eliminację odoru, ale poprzez jeszcze więcej takich tablic reklamowych plus jakaś telewizja na śniadanie w Ełku, wykupienie całego nakładu lokalnej gazety i audycje z ratusza 24h na dobę? To byłaby naszym zdaniem katastrofa. Ale to tylko nasze argumentum ad bocianum i nie trzeba się nim zbytnio przejmować.