Łącznie 5 zarzutów usłyszał 25-latek, który w nocy z piątku na sobotę zaniepokoił mieszkańców swoją niebezpieczną jazdą po mieście. Mężczyzna po kolizji z innym samochodem osobowym zaczął uciekać, uszkadzając po drodze znak drogowy, sygnalizację świetlną i przystanek. Swoje zachowanie tłumaczył… bólem ręki.
W nocy z piątku na sobotę policjanci dostali zgłoszenie od zaniepokojonych mieszkańców, że po Ełku niebezpiecznie porusza się osobowe BMW. Z relacji zgłaszających wynikało, że kierujący tym pojazdem spowodował kolizję z innym autem, nie zatrzymał się i pospiesznie odjechał. Uciekając ulicami miasta mężczyzna staranował swoim BMW sygnalizator świetlny na skrzyżowaniu Mickiewicza-Dąbrowskiego, znak drogowy, dalej jadąc pościnał słupki, wjechawszy brawurowo w przystanek autobusowy na ul. Dąbrowskiego w pobliżu dworca PKP i wjechał między bloki. Po wszystkim wysiadł z samochodu i uciekł pieszo. Policjanci na miejscu zabezpieczyli pozostawiony pojazd i przesłuchali świadków, w działania zaangażowane zostały psy służbowe.
Policjanci ustalili, kto kierował tym pojazdem. W niedzielę 25-latek usłyszał łącznie 5 zarzutów dotyczących swojej niebezpiecznej jazdy. Jego sprawą zajmie się sąd. Mężczyzna tłumaczył swoją nieodpowiedzialną jazdę tym, że miał w pełni sprawną tylko jedną rękę, ponieważ druga bolała go po szczepieniu.
KPP Ełk