Projekt powszechnej inwigilacji i wtargnięcia w mechanizmy myślowe obywateli Azjosojuza należy przedstawić jako dobro ogólne, które zmierza ku szczęśliwości. Zawsze się znajdzie grono pożytecznych botów, z okrągłymi frazesami na ustach, na skutek wadliwego oprogramowania przeczących sobie co rusz, nie potrafiących wyciągać logicznych wniosków poprzez emocje i ideologiczne zacietrzewienie.
Kiedy zabójcze maski berłowirusa zelżały, a jego ucisk stał się mniej dojmujący, inżynier Pabieda, główny koordyner projektu Lukas2030, powołany w jego struktury przez Wojskowy Instytut Chemii Nieorganicznej, zadecydował o wznowieniu prac. U ich zarania należało rozstrzygnąć dylemat o charakterze logiczno-etycznym. Jak uzasadnić ingerencję w ludzkie myślenie, które według wstępnych szacunków miało sięgać około 90 procent? Niektórzy zwracali uwagę na korelację tej liczby ze wstępnym szacowaniem skuteczności szczepionki na berłowirusa. Wszystkim nagle zaczęło się wydawać, iż projekt, jego cele i założenia doskonale akontrują, współgrają wręcz z otaczającymi zmiennymi warunkami społeczno-politycznymi.
– To nie jest przypadek – przekonywał adiunkt Samuel Ryś, doradca z Polkomu, czyli Polimerowego Konglomeratu Użyteczności, wiodącej na ówczesnym rynku manufaktury wytwarzającej sztuczną inteligencję. – Dlatego w etycznym uzasadnieniu naszego projektu będziemy musieli posługiwać się podobnymi argumentami, którymi szermują zwolennicy obowiązkowej fascynacji na berłusa.
– Czyli dobro ogółu jako dobro powszechne? – zasępił się hrabia Konopcew, moderator i lustrator projektu. – Będą z tym problemy, gdyż temat wzbudza kontrowersje.
– Jakie? – zaciekawił się Miron Zdrajcew z Ukropu, czyli Utopijnego Korpusu Panslawistyczno-Unijnego.
Hrabia Konopcew uruchomił wyświetlacz i zaprezentował zrzuty ekranu z toczonych w wirtualnej przestrzeni bojów intelektualno-erytrystyczno-megalomańskich, w których pobrzmiewały problemy epoki.
– To jest odrzut, czyli oddolny zrzut ekranu, z zapisu rozmowy dwóch fulogów, czyli futurystycznych logów – wyjaśnił. – Proszę się przyjrzeć i czekam na komentarze.
Uczestnicy zebrania włożyli optyczne czytniki, w nich widniał stenogram:
„ (…)
– Problem jest ten, że czasami musimy poświęcić część naszej indywidualnej wolności na rzecz dóbr wspólnych. Płacimy podatki żeby mieć dobre drogi, żeby utrzymać armię, żeby była woda w kranie itp. Państwo zmuszało nas także do szczepień, żeby ludzie nie chorowali na niebezpieczne choroby cywilizacyjne. To był bardzo poważny problem do niedawna, a eliminacja problemu wynikała ze skuteczności szczepień. Po wojnie w Lukasie Skandynawowie szczepili naszych bliskich przeciwko różnym chorobom. Później robiliśmy to sami. Ze szczepieniami, tak jak z podatkami… Nikt tego nie lubi, ale niestety trzeba.
– To dlaczego Państwo nie może zakazywać kobietom aborcji? Przecież robi to rzekomo dla ich dobra, na gruncie przyjętej przez siebie ad hoc aksjologii?
– Jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa całego społeczeństwa niesie aborcja uszkodzonego płodu?
– Nie wiem, według aksjologów państwowych wpłynie to na morale całego systemu społecznego, może doprowadzić do jego gnicia i rozkładu. Wydaje mi się, że jest tu pewna niekonsekwencja. Albo akceptujemy Lewiatana w całej okazałości wraz z wszystkimi jego głowami, albo każemy ścinać je wszystkie z korpusem delikwenta podczas zbiorowego mordu rytualnego. Pan zdaje się kierować względami natury estetycznej i wyżej cenić jedne głowy smoka od innych. Jedne Pan podziwia, inne ścinać każe.
– W jaki sposób kobieta usuwająca uszkodzony płód doprowadzi do rozkładu całego społeczeństwa? W jaki sposób dojdzie do owego gnicia? Jeśli akceptujemy państwo, akceptujemy też pewne prawa i obowiązki wynikające z funkcjonowania w ramach tego organizmu. Są prawa człowieka i obywatela. Jeśli coś się reguluję to tylko dla dobra ogólnego. I nie o estetykę tu chodzi.
– Właśnie zakaz aborcji jest regulacją w imię dobra ogólnego wg legislatorów, tylko inaczej rozumianego dobra ogólnego. Dla Pana nie jest to dobro ogólne, a według nich jest, to jest myślenie w kategoriach – moja definicja dobra ogólnego jest lepsza niż Twoja i co mi Pan zrobisz? To jest dojście do ściany, koniec logiki i argumentacji, za drzwiami czają się emocje i hejt. Jakie kryteria stosuje Pan uważając, że obowiązek szczepień służy dobry ogólnemu, a zakaz aborcji już temu nie służy? Ilościowe czy jakościowe? Jeśli jakościowe to jakie konkretnie poza własnym „widzimisię”?
– Czy są dowody naukowe na skuteczność szczepień ochronnych?
– Czy w sprawie aborcji również rozstrzyga kryterium instytucjonalnego autorytetu nauki? Uporządkujmy. Nie twierdzę, że zakaz aborcji przyczynia się do dobra ogólnego. Twierdzę jedynie, że na planecie Ziemia jest grupa osób nazwijmy ją X, które tak właśnie twierdzą. Na planecie Ziemia była/jest również grupa osób (nazwijmy ją Y), które twierdzą, że zażywanie substancji LSD przyczynia się do dobra ogółu. Jeśli X albo Y w trakcie procedur uznanych przez ogół za akceptowalne albo na drodze zamachu stanu uzyskają wpływ na proces legislacyjny – to swoje mniemania chcą wprowadzać w życie i uszczęśliwiać innych według własnego widzimisię. Odniesienie się przez Pana do kryterium nauki w sprawie obowiązku szczepień na Covid-19 oraz w sprawie aborcji w kontekście dobra ogółu (podkreślam – w kontekście!) jest moim zdaniem karkołomne. Dotychczasowe procedury wdrażania szczepionki w powszechne użycie polegały na podawaniu grupie królików doświadczalnych vaccine przez okres kilu co najmniej lat. Teraz słyszymy, że wystarczy kilka miesięcy. To jest podważanie przez naukę swoich własnych procedur. Rozumiem, iż jest to działanie w stanie wyższej konieczności – szczepmy niezbyt dobrze poznanym preparatem, gdyż uratujemy ludzi, którzy bez niego poumierają. Problem pojawi się, gdy lekarstwo stanie się gorsze od choroby i będzie miało nieprzewidziane dzisiaj skutki uboczne. Natomiast naukowe odniesienia w stosunku do zakazu albo nakazu albo dobrowolności decyzji o aborcji i jego wpływu na powszechną felicytację (podkreślam – wpływu przyjętego mniemania na szczęśliwość ogólną) to jest moim zdaniem całkowita aberracja intelektualna.
– Wczoraj ogłoszono, że naukowcy z Oxfordu stworzyli kolejną szczepionkę, która jest tańsza i zapewnia 90% skuteczności. Rzucają w ten sposób na szalę swoją reputację jako wiodącego ośrodka naukowego na świecie. Może Pan nie wierzyć, ale jaka jest Pana wiedza na temat szczepionek, procedur związanych z wdrażaniem określonych medykamentów? Osobiście jeśli się na czymś nie znam ufam ludziom, którzy się na tym znają. Ufam naukowcom z czołowych ośrodków akademickich na świecie bardziej niż różnym „mądralom” internetowym. Szczepienia wprowadzone niegdyś przyniosły ze sobą zbawienne dla ludzkości skutki. Może pamięta Pan taką chorobę jak gruźlica?
– Jeśli Pan to przedstawia jako sprawę zaufania to zmienia postać rzeczy. Nie mówimy wtedy o kryterium naukowym ale kryterium zaufania do tego co proponują naukowcy (wszyscy, większość, najbardziej utytułowani?).
– Mówimy o nauce i zaufaniu do nauki jako źródła wiarygodnej wiedzy m.in. na temat szczepień.
– Nie, mówimy cały czas o uszczęśliwianiu ogółu. Pan chce uszczęśliwiać szczepieniami w oparciu o naukę, ale odmawia Pan innym prawa do uszczęśliwiania ogółu zakazem aborcji, której to sprawy (obojętnie w którą stronę – czy ładunek dodatni, ujemny czy obojętny) moim zdaniem nie da się naukowo uzasadnić. Powtórzę swoją tezę. Pan wybiera głowy Lewiatana (państwa) pod względem estetycznym. Jedne się Panu podobają (obowiązek szczepień) i Pan je akceptuje, inne nie podobają się (zakaz aborcji) i Pan chce takie głowy ucinać. To jest niespójne logicznie.
– Nie rozumie Pan. 1) Konfliktu światopoglądowego wokół aborcji nie da się rozwiązać na gruncie nauki. 2) Jeśli chodzi o szczepienia ochronne można odwołać się do autorytetu nauki. Niestety byli tacy, którzy ten autorytet podkopali dla własnej sławy i pieniędzy.
– I dlatego, że konfliktu wokół aborcji nie da się rozwiązać naukowo – proponuje Pan swój punkt widzenia? To ktoś zaproponuje powszechne użycie LSD dla uszczęśliwienia ogółu – przecież tego też nie da się naukowo uzasadnić? Jeśli Pan mając zaufanie do nauki godzi się być królikiem doświadczalnym i poddać się szczepieniu, to dlaczego Pan wymaga tego od innych? Przecież jeśli Pan się zaszczepi, a ja nie, to nie mam możliwości zarażenia Pana, bo Pan będzie miał odporność. Dlaczego w jednej sprawie (aborcji) chce Pan dawać ludziom wolność wyboru, a w innej (szczepienia) narzucać im swoją Wolę. Czy uzasadni Pan to dobrem ogółu i powszechnej szczęśliwości? A jeśli ja chcę być nieszczęśliwy? Będę zarażał? Ale Oświeceni będą odporni, w czym więc problem?
– Czy dzieci szczepione przeciw gruźlicy w Lukasie i okolicach przez Duńczyków w 1948 r. ktoś pytał o zdanie? Czy dzieci te były królikami doświadczalnymi? Czy gruźlica pozostaje dalej problemem społecznym takim jak w XIX i na początku XX wieku? Czytał Pan chyba o tym, że odporność zbiorową zapewnia się poprzez wysoki poziom szczepień?
– Mój #berłowirus – Moja Sprawa. Brzmi znajomo? Mówimy o sytuacji eksperymentalnej, specyficznej, gdzie wiele zmiennych jest niezidentyfikowanych. Żadna analogia historyczna nie może być potwierdzeniem ani zaprzeczeniem czegokolwiek, tym bardziej tezy, że szczepionka na #berłowirusa nas ocali. Jeśli Pan uważa, że moja decyzja o niezaszczepieniu się przyczyni się do unieszczęśliwienia ogółu, to ja równie dobrze mogę uważać, iż decyzja kobiety o usunięciu płodu przyczyni się w długofalowej perspektywie do rozkładu więzi społecznych.
– Nie proszę Pana. Epidemie są znane od zarania ludzkości. Nic nowego w naszej historii. W 1948 r. ludzie nie rozumowali na zasadzie „moja gruźlica-moja sprawa”. Może i Pan nie ufa współczesnym badaniom naukowym i testom klinicznym, nie oznacza to, że nie są prowadzone zgodnie z odpowiednią procedurą. Szczepionki ocaliły nas przed gruźlicą, polio, odrą etc. Mogą i ocalić przed #berłowirusem.
– Analogi historyczna to nie jest dowód naukowy. Nie mam argumentów medycznych, ale nie o medycynie rozmawiamy tylko o decydowaniu za innych w imię dobra ogółu. Pan uważa, iż Pana uszczęśliwianie innych jest lepsze niż innych uszczęśliwianie innych, a ja się na to nie zgadzam, również ze względów estetycznych, bo akurat we mnie ta głowa smoka, którą Pan hołubi, nie wzbudza sympatii.
– To, co Pan uważa, że ja uważam zostawmy. Napisałem jasno i czytelnie, co mam namyśli. Nigdzie nie było o „uszczęśliwianiu”.
– Było za to coś o „dobrze ogółu” i uważam te pojęcia (dobro ogółu i uszczęśliwianie w imię tegoż dobra) za zbliżone znaczeniowo.
– To Pana nadinterpretacja. Dobro ogółu to nie szczęście ogółu.
– Czyż dobro nie jest szczęściem? Takim szczególnym szczęściem gdyż obdarzonym dobrem? A może dobro jest nieszczęściem?
– Nie, nie jest.
– Czyż jest brakiem szczęścia wobec tego? A może dobro ze szczęściem nie mają nic wspólnego?
Twierdzi Pan, iż w pojęciu dobra nie tkwi pierwiastek szczęścia? Śmiała teza i ma bardzo doniosłe implikacje.
– Nie, twierdzę że dobro ogółu nie równa się szczęściu ogółu. Trudno zrozumieć?
– A co to za agresja? Chce Pan dobra ogółu, które nie będzie szczęściem ogółu? Czym wobec tego? Brakiem nieszczęścia? Czyż brak nieszczęścia nie jest szczęściem? Chce Pan obowiązkowych szczepień na #berłowirus, które będą służyły dobru ogółu, ale nie będą służyły jego szczęściu? To już doprawdy bardzo karkołomne. Chce Pan również dobrowolnej aborcji w imię dobra ogółu, ale już nie w imię jego szczęścia? Hm, to może chociaż w imię szczęścia poszczególnych jednostek? Żałuje Pan tego szczęścia w dobrze. W imię czego chce Pan to dobro czynić? Bo chyba nie w imię nieszczęścia? To może w imię braku nieszczęścia? Czymże jednak jest brak nieszczęścia, jeśli nie szczęściem w pełnej okazałości?
(…)
PS: Dalej w zapisie następuje tzw. bełkot emotykocjonalny.”
Ucichł szum wyświetlaczy. Milczenie przerwał Konopcew.
– Obaj mieli trochę racji, trochę jej nie mieli. Są tak zasklepieni we własnych słusznościach, że nie potrafią ich dostrzec z drugiej strony – orzekł.
– Nie o to nam chodzi, nie oceniajmy. Skupmy się na wnioskach w kontekście naszego projektu – zareagował Pabieda.
– Wnioski są takie, że nasz projekt powszechnej inwigilacji i wtargnięcia w mechanizmy myślowe obywateli Azjosojuza należy przedstawić jako dobro ogólne, które zmierza ku szczęśliwości. Zawsze się znajdzie grono pożytecznych botów, z okrągłymi frazesami na ustach, na skutek wadliwego oprogramowania przeczących sobie co rusz, nie potrafiących wyciągać logicznych wniosków poprzez emocje i ideologiczne zacietrzewienie. Ich nawet nie trzeba będzie kusić przeprogramowaniem albo innymi błyskotkami. Kierując się felicytologią w swoim słusznym mniemaniu uzasadnią każdy idiotyzm. Użyją do tego sylogizmów do entej potęgi, nie zabraknie również autorytetu nauki. Staną się tarczą ideologiczną naszego projektu, która uzasadni jego szemrane implikacje. Bierzmy się do pracy i pozyskajmy takich TW (twórczych wymyślaczy).
Cdn.
Komentarze 2