Infantylizacja lokalnej polityki nabrała rozmiarów karykaturalnych. Do tego stopnia, że przeprowadzanie wyborów mija się z celem. Są przecież media społecznościowe. Głosujmy lajkami!
To oczywiście złośliwy żart. Jednak obserwując poczynania ełckich władyków dochodzę do wniosku, że wcale nie taki idiotyczny. Prezydent miasta to już od dawna influencer i celebryta w jednym. Publikuje, udostępnia, robi transmisje, lajkuje, szeruje, itp. Trudno mieć do niego o to pretensje. Skoro social media mają zasięgi i działają, to jak ich nie wykosztowywać ich do robienia pijaru i tak naprawdę nieustającej kampanii wyborczej. Szkoda tylko, że natura tych mediów sprowadza przekaz do dziecinady i często błazenady. Tak było, gdy prezydent Ełku udostępnił film, na którym obsypuje się śniegiem, a w tle gra muzyczka – Mam tę moc. Tutaj jednak coś w tym pijarze nie zadziałało, bo akurat trafił w społeczne nastroje zdenerwowania zalegającymi na ulicach i chodnikach miasta złogami śniegu. Ale to wyjątek od reguły. Zwykle wykorzystując wszelkie podręcznikowe chwyty propagandowe – a to dzień kota, a to dzień babci, a to kwiatki, a to rabatki – włodarz osiąga cel – lajki lecą jak śnieg na ulice i chodniki miasta. Czy to źle? Nie. Umyka jednak w tym wszystkim ważna sprawa. Polityka to wciąż gra interesów, walka o wpływy, kontrakty, stanowiska. Nic się tutaj nie zmieniło. Media społecznościowe tworzą tymczasem wrażenie, że polityka to taki właśnie dzień kota, dzień babci, kwiatki i rabatki. Czyli lajtowa dziecinada przykuwająca uwagę na 3 sekundy podczas skrolowania ekranu smartfona. Jeśli tak, to dajcie suba i łapki w górę!