Bociany, Lilie i Koguty. Po co aż trzy nagrody w małym mieście? Po co aż trzy samorządy? Może wystarczą dwa – powiat i połączone miasto z gminą? Jeden?
Bociany to nagrody powiatowe, lilie – miejskie, koguty zaś gminne. Prestiżowe. Cokolwiek to oznacza. Po co jednak aż trzy? O ile bociany jeszcze ujdą w tłoku, chociaż niektórzy uważają, że same starostwa to podmiot zbyteczny, o tyle lilie i koguty mogłyby się połączyć. Przecież jak wynika z kogutów współpraca miasta z gminą układa się wyśmienicie, nagrody wójta przypadły bowiem obecnemu sekretarzowi miasta oraz byłemu naczelnikowi wydziału mienia komunalnego w tymże. Sielanka i idylla na linii miasto Ełk – gmina Ełk trwa. Po co więc dwie nagrody? Może wystarczy jedna – liliowy kogut, piejąca lilia, a może z innej beczki – twórczych „wymyślaczy” w obu samorządach wszak nie brakuje. A skoro jedna nagroda, to pójdźmy krok dalej – może jeden samorząd? Gmina połączona z miastem albo miasto z gminą? Wszak były już takie pomysły, a głodówka wójta Antoniego Polkowskiego w obronie gminy (albo własnych stołków) słynna była na całą Polskę. Teraz wystarczyłoby referendum gminne. Czy jesteś za czy przeciw przyłączeniu gminy do miasta? Struktura mieszkańców gminy zmieniła się na przestrzeni tych przeszło trzynastu lat, przybyło ludzi z miasta, którzy zamieszkali w gminie. Korzyści z połączenia? Różnorodne. Po co dublować wodociągi, odbiór śmieci, przejazdy komunikacją autobusową? Po co ta drożyzna? Wszak filozoficzną brzytwę Ockhama (zasadę według której nie należy mnożyć bytów ponad nieskończoność) można zastosować też na poziomie samorządowym. Korzyści? Tomasz Andrukiewicz mógłby starać się o fotel burmistrza takiej nowej miasto – gminy, nawet po zakończeniu kolejnej kadencji w fotelu prezydenta Ełku, wszak powstałby już nowy podmiot i wprowadzone limity by nie obowiązywały. Dla wójta? Głośno mówi o współpracy obu samorządów, nie ma chyba lepszej współpracy niż połączenie? Byłby zastępcą burmistrza, a nawet burmistrzem, gdyby wygrał w wyborach. Dla inwestorów? Prostsze procedury inwestycyjne w takim nowym podmiocie, brak potrzeby uzgadniania oddzielnie zasad funkcjonowania z miastem i gminą. Dla deweloperów? Ziemie gminne stoją odłogiem, wystarczy włączyć je do planu zagospodarowania przestrzennego miasta i nie trzeba się martwić, tak jak chociażby w Chruścielach, czy jest to zabudowa wielorodzinna, bo będzie można budować nawet drapacze chmur. Via Baltica i Rail Baltica – szansa na rozwój cywilizacyjny naszego regionu, ale z oddzielonymi (albo odpukać w niemalowane, skłóconymi) samorządami raczej niewielka. Koguty pieją na wsi, ale w mieście również nie brakuje czupurnych zawodników gotowych stanąć do walki kogutów. Do dzieła włodarze! Ku chwale małej ojczyzny, ponad podziałami, ponad własnymi drobnymi animozjami, „widzimisiami” i urazami. Urzędnicy stracą pracę? W takim nowym Ełku, krainie mlekiem i miodem płynącej, znajdą lepszą, lepiej płatną i bez narażania się na fochy i humorki pracodawców. W dodatku zdalną, wszak Ełk słynie z nowych technologii i innowacyjnych rozwiązań. Ełk ((eko (echo?), ładnie, krnąbrnie)) – trzy litery w jednym, jak trzy samorządy w jednym = piejąca lilia w dziobie bociana.
fot. pexels
Połączenie gminy kosztem życia jej mieszkańców? Mówię stanowcze „nie”. Miasto jest kiepsko zarządzane i w przeliczeniu na liczbę mieszkańców dużo biedniejsze od gminy.
Gmina to tzw. Ibwarzanek. Istnieją w Polsce takie samorządy, są jednak rzadkością. Ełk z podziałem administracyjnym stanowi określony folklor… I skansen. Rozwój miasta jest zablokowany… W mieście nie ma podatku rolnego. Mieszkańcy gminy podzielą pola na działki… budowlane. Jeśli jeszcze tego nie zrobili.
A wójt to miał Uchwałę Rady Gminy na wydawanie publicznych pieniędzy na promocję siebie i naczelnika? Czy wystarczył ukaz Jewo Wieliczestwa?