Podważanie wyników wyborów samorządowych poprzez pomysły odwołania rady miasta bądź prezydenta miasta w referendum są naszym zdaniem świadectwem tego, że jedna ze stron konfliktu politycznego nie potrafi się z wolą wyborców pogodzić.
W Ełku śmierdzi. To fakt, którego nie podważają już nawet najbardziej twardogłowi zwolennicy obecnej władzy lokalnej. Jednak, żeby z tego faktu wysnuwać przesłanki do działań wzywających do referendum o odwołanie rady bądź prezydenta miasta …?
Echo Ełku od początku istnienia zwraca uwagę na problemy miasta i jest krytyczne wobec działań jego włodarzy. Naszym zdaniem patriotyzm lokalny nie polega na bałwochwalczym „chwalipięctwie”, ale na zwracaniu uwagi na lokalne problemy i znajdowanie sposobów ich rozwiązywania. Jak pogrążała się Rzeczpospolita Obojga Narodów? Szlachcie – Sarmaci twierdzili, że stworzyli ustrój najdoskonalszy w dziejach – demokrację szlachecką i nic nie trzeba w nim zmieniać i reformować. Co więcej, ci co krytykują ten wspaniały ustrój, który doprowadził do zaniku państwa, to nie są patrioci! Analogia może zbyt daleko idąca, ale … Nie jesteśmy lokalnymi Sarmatami. Nie oznacza to jednak, że tracimy kontakt z rzeczywistością polityczną i kwestionujemy wyniki niedawnych wyborów samorządowych. W wyborach tych Tomasz Andrukiewicz po raz kolejny uzyskał bardzo mocny mandat do sprawowania władzy – wygrał w pierwszej turze z wynikiem prawie 60 proc. Dobro Wspólne, czyli ugrupowanie prezydenckie, nie ma samodzielnej większości w radzie miasta, ale ma najwięcej radnych i może sprawować w miarę stabilne rządy. W powiecie ełckim również rządzi Dobro Wspólne, tam w koalicji z PiS-em. To, że jednej ze stron konfliktu politycznego nie udało się przejąć władzy w wyborach samorządowych nie oznacza, że może wyniki tych wyborów kwestionować. A do tego naszym zdaniem sprowadzają się postulaty wzywające do referendum. Opakowane są one w jakże słuszną troskę o zwalczanie lokalnego problemu, czyli smrodu. Nie ma naszym zdaniem w tym momencie ważniejszej sprawy w Ełku niż rozwiązanie tego problemu. To jest nie tylko kwestia dobrego smaku, samopoczucia i estetyki, ale sprawa wpływająca na ceny lokalnych nieruchomości (nie jesteśmy fanami „deweloperokracji”, ale faktem jest, że budowa mieszkań napędza rozwój miasta) oraz na wizerunek Ełku jako idylli dla turystów spędzających weekendy czy wakacje w spokojnym miasteczku na Mazurach, gdzie nie ma tylu ludzi co na Wielkich Jeziorach Mazurskich, ale jest to też atutem, gdyż jest spokojniej, a lokalnych imprez wakacyjnych nie brakuje. Można krytykować działania prezydenta Tomasza Andrukiewicza zmierzające do promocji marki Ełk. Robiliśmy to niejednokrotnie i naszym zdaniem największy problem z promocją miasta polega na tym, że często umożliwia ona promocję włodarza, co wpływa na jego popularność i wyniki wyborów. Problem ten nie dotyczy jednak jednego samorządu i jest ogólnopolski. Dopóki dopóty nie będzie rozwiązań prawnych rozgraniczających promocję samorządu od promocji lokalnego władyki, to działania te mieszczą się w ramach reguł demokratycznej gry. Oczywiście, mieści się w ramach tych reguł również wezwanie do referendum, ale …
Referendum to sól i esencja demokracji, gdyż obywatele mają w nim możliwość bezpośredniego wpływu na sprawy lokalne. Jednak mieli taką możliwość niespełna 3 miesiące temu i zagłosowali tak, jak zagłosowali. Tym bardziej, iż przepisy prawne stanowiące o tym, że o ważności referendum przesądza minimum 60-proc. frekwencja z ostatnich wyborów są bardzo trudne do spełnienia. Lokalne referenda o odwołanie włodarza, który siedział w więzieniu albo to więzienie mu groziło, rozbijały się właśnie o frekwencję. Na sakle ogólnopolską Polacy masowo poszli do urn w referendum decydującym o wejściu kraju do Unii Europejskiej. Tym bardziej w interesie politycznym obozu przeciwnego obozowi Tomasza Andrukiewicza leży chyba unikanie takich awantur, w których próg ważności (w ełckich realiach około 25 proc.) jest bardzo trudny do spełnienia? Chyba, że nieważne są efekty, a chodzi o same bicie piany, a to już inna bajka.
Pozostając w poetyce kulinarnej pomysł lokalnego referendum można porównać do zdziwienia youtubera Dava z Ameryki na polskie brzmienie nazwy sałatki „colesław”. „Co? Colesław? Pogięło Was?” – komentował Dave. Co? Referendum? Pogięło Was?