Chcesz mnie załatwić? Masz dość mojej bezczelnej ironii wobec kierowców Twojej ulubionej marki (Twego ulubionego włodarza, wstaw dowolne)? Doskonale. Oto sprawdzony poradnik, jak mnie ośmieszyć i zniszczyć w internecie i w życiu zawodowym. Próbowała już to zrobić jedna z publicznych instytucji, ale o niej (i jej mocodawcach sypiących publicznym groszem?) później.
Krok 1: Przeszukaj moje social media oraz stronę echoelku.pl. Wydaję też gazetę papierową (co za boomer!), możesz poszperać w archiwach.
Znajdź te perfidne, prześmiewcze posty o BMW. Tak, te wypadkach. Nie zważaj na to, że moje żarty o BMW i wypadkach opierają się na realnych, publicznie dostępnych danych. Otóż według ankiety Rankomat aż 73% Polaków uważa kierowców BMW za najbardziej niebezpiecznych na drogach. Dane ubezpieczeniowe Compensa pokazują, że średnia wartość szkód spowodowanych przez BMW jest aż o 55% wyższa niż kierowców niektórych innych marek. Do tego badania w Wielkiej Brytanii wskazują, że kierowcy BMW częściej wykonują ryzykowne manewry. Żartuję, ale z twardym podkładem faktów – więc zanim mnie skasujecie, przypomnijcie sobie, że to nie beemofobia, tylko żarty z rzeczywistości.
Krok 2: Nazwij to mową nienawiści.
Niech nie zwiedzie Cię ironia – to nie żart, to czysta beemofobia. A jak wiadomo, każda fobia to przestępstwo, nawet jeśli nie istnieje w kodeksie.
Krok 3: Wyciągnij paragraf.
Dowolny. Może być o obrazie uczuć religijnych, może być o zniesławieniu. Kto by się czepiał detali – ważne, że brzmi groźnie.
Krok 4: Zgłoś mnie. Wszędzie.
Na Facebooku, Twitterze, do prokuratury, a najlepiej do ONZ. Pamiętaj, Twoje prawo do nieposiadania dystansu jest święte.
Krok 5: Graj ofiarę.
Zrób screen, dodaj płaczącą emotkę i podpis „Jak można tak nienawidzić ludzi za to, czym jeżdżą?”. Publiczność łyknie to jak diesel zimą.
Krok 6: Koniecznie wyzwij mnie od hejterów. Ten epitet unieważnia wszelkie argumenty. Aha. Dodaj, że nie jestem dobrym człowiekiem. To już załatwi sprawę ostatecznie.
fot. ilustracja

















