Eko Mazury przysłały mi informację prasową o tym, że MPSZOKi działają (grafika w poście) i jest super. Cieszę się, to w sumie wasz obowiązek było zrobić i chwalenie się tym, że wykonuje się swoją pracę … Ale ok, to jest tekst o czymś innym
Spróbujcie otworzyć okno/balkon w Ełku w nocy, szczególnie w rejonach newralgicznych narażonych na smród. I dajcie znać. Nie jestem odorologiem, nie mam smrodomierza, ale moim skromnym zdaniem śmierdzi jak za starych czasów, sprzed instalacji anty-anty-anty i wdawania pierdyliona złotówek.
Wnioski? Kreatywni menadżerowie w akcji …
Instalacje antyodorowe (niech już będzie ta nazwa, chociaż to bardziej słowiański smród, a nie francuski odór, łagodniejszy w wydźwięku i specjalnie stosowany przez odwracających-kota-ogonem) kosztują, jak się je na noc wyłączy, to są realne „oszczędności”.
Czy Eko-Mazury bohatersko walczą z problemami, które same stworzyły (to parafraza, tak Stefan Kisielewski napisał o socjalizmie: Jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju)
Tak, czepiam się, jak napisał jeden z kulturalnych komentatorów – jestem „padalcem społecznym” (podoba mi się). Ale niech już będzie, w sprawie smrodu jest lepiej. Jak długo?
Czy do czasu aż wakacje się skończą, żeby znowu kabarety nie wyśmiały lokalnego celebryty na Mulatce?
Jest kilka znaków wskazujących na to, że podobnie działa inny emiter smrodu, czyli bakutyl – jak jest kontrola to włączają filtry i nie śmierdzi, kontroli nie ma, to można trochę zaoszczędzić. To ełcka innowacyjność, powinno się to opatentować jako nasz wkład w kreatywne zarządzanie.
Wróbelki ćwierkają o tym, że tzw. bakutyl ma przejąć potentat lokalny na rynku wywozu śmieci i innych spraw z nimi związanych. Może on coś zrobi chociaż z jednym problemem smrodu w Ełku?



















