Publikujemy rękopis zapomnianego teoretyka polityki …
Arystoteles sklasyfikował i opisał możliwe ustroje społeczno-polityczne pod względem tego, kto rządzi. Wyróżnił m.in: plutokrację, oligarchię, monarchię i demokrację. Obserwując przemiany w lokalnych organizmach społecznych proponujemy dodanie do tych systemów dwóch kolejnych – pięknisiokracji i pachnisiokracji.
Czym się te systemy charakteryzują? Zacznijmy od pięknisiokracji. Jak sama nazwa wskazuje – są to rządy pięknisiów. Zwykle są to osobnicy o cechach narcystycznych, którzy mają poparcie podobnych sobie osobników płci męskiej należących do teokracji. Można napisać, że pięknisiokracja to odmiana teokracji. Pozbawiona jest w swoim wymiarze ziemskim cech boskich, jednak zmierza ku nim, kult zaś Pięknisia przyjmuje charakter quasi-religijny. Pięknisie szafują pięknem. Oceniają, co wokół pięknem jest, co zaś nim nie jest. Klasyfikują i porządkują rzeczywistość pod względem tego, co spełnia znamiona Piękna. Pamiętajmy o tym, że pięknem zajmuje się gałąź filozofii zwana estetyką, która wraz z etyką tworzy wymiar aksjologiczny (kto nie wierzy, nich zajrzy do Tatarkiewicza). Widzimy więc, że Piękno i Dobro są ze sobą spokrewnione i niejako bliźniaczo związane. Bo pięknisie we własnym mniemaniu są dobrzy, a wszystko co czynią jest piękne i etyczne. Jeżeli jakiś artefakt nie spełnia kryterium piękna (przykładowo – zapomniana ruina zamku na wyspie), to wykluczają ją poza granice swojego uniwersum Piękności lub obarczają niemożnością upiększenia tego artefaktu czynniki zewnętrzne, np.: konserwatora zabytków. Pięknisokracja jest systemem autotelicznym i samowystarczalnym. Kryterium awansu społecznego stanowi w nim piękno właśnie oraz związana z nim skłonność do bezgranicznego podporządkowania się Pierwszemu Pięknisiowi, czyli Samcowi Alfa. Pięknisie maja skłonności do przeceniania swoich umiejętności autopromocyjnych, jednak bez poparcia teokracji ich sztuczki marketingowe byłby niczym wołanie głuchego na puszczy, a nawet na pustyni. Pięknisie każdą krytykę przyjmują jako atak na swoją osobę. Nie rozróżniają krytyki merytorycznej, podejmowanej dla wspólnego dobra ogółu (sic! pleonazm!) od krytyki ad personam. Z tego względu jakakolwiek dyskusja z pięknisiami jest utrudniona, gdyż wychodzą oni z założenia, że albo przyjmujemy ich punkt widzenia świata, piękna i dobra, albo jesteśmy natrętnymi komarami, nasłanymi w celu ukłucia zapewne przez przeciwników politycznych.
Przejdźmy teraz do pachnisiokracji. Jest to system o cechach formalnych bardzo zbliżony dla pięknisiokracji. Jak sama nazwa wskazuje, są to rządy pachnisiów. Porą letnią noszą zwiewne, białe bawełniane koszule (piękne!), ciała zaś swe poddają rytuałom namaszczenia wonnymi olejkami, często podczas celebracji uroczystości religijnych, w których chętnie i często biorą udział nie jako podmioty prywatne (tego nie wiemy), ale jako delegaci Grupy Definiującej i Trzymającej Piękno oraz Zapach. Podejście pachnisiów do zapachu jest czysto utylitarne, wykazuje ono również pewne cechy relatywizmu. Zapachem jest to, co Pachnisie określą jako zapach i z drugiej trony – śmierdzi to, co sami określą jako smród. Pachnisie są bardzo uwrażliwieni na źródła lokalizacji smrodu. Jeśli w dyskursie publicznym pojawi się przypuszczenie o tym, że może on pochodzić z miejsc i instytucji z nimi powiązanych, wtedy następuje zjawisko zaprzeczania i wyparcia. Organoleptyczne stwierdzenie smrodu nie jest w takim przypadku przez pachnisiów możliwe, gdyż ich umysły oraz neurony wykazują zadziwiającą blokadę na wszelkie źródła odbioru niekorzystnych dla siebie informacji. Tak ukształtowała ich ewolucja. Tyczy się to nie tylko smrodu, ale wszelkiej krytyki lub nawet zniuansowanej i delikatnej potrzeby zwrócenia uwagi na pewne niedociągnięcia. Z tego powodu Pachnisie wypierają smród ze swojego otoczenia, brzydzą się nawet samym jego określeniem i nazwą. Ich wrażliwe, neurotyczne systemy nerwowe nie akceptują smrodu w jakiejkolwiek postaci. Jaki jest ich pomysł na likwidację przykrych zapachów z otoczenia? Jeśli masz temperaturę, to zbij termometr! Idąc tym tropem myślenia Pachnisie zlecili organom zajmującym się w ich Uniwersum innowacjami oraz wynalazczością skonstruowanie narzędzia do pomiaru nie smrodu jednakże, lecz zapachu. Urządzenie to, którego wersja Beta ujrzała niedawno światło dzienne, i nad którym wynalazcy i innowatorzy trudzą się w pocie czoła, nazwane zostało pachnometrem. Wersja Beta została zaprogramowana w taki sposób, że Pachnometr smród identyfikuje jako brak Zapachu. Nawiązuje to do etycznych koncepcji tego, że Zło jest brakiem Dobra. Przykrym następstwem faktu, że Pachnisie wypierają smród ze swojego otoczenia są podejmowane przez nich próby poprowadzenia wojny informacyjnej w ten sposób, żeby przekonać zaciekłych i zajadłych głosicieli poglądu, że śmierdzi, do tego właśnie, że nie śmierdzi, a jeśli już, to w innych światach (szczególnie na Śląsku) to dopiero Śmierdzi (albo raczej występuje zjawisko brako-zapachowe) o wiele bardziej! Odmianą tej strategii wojny informacyjnej jest również zwalanie winy na czynniki zewnętrzne, które nie są powiązane z Uniwersum Pachnisiów (w skrócie UPACH). Podobna sytuacja miała miejsce z brzydotą czy raczej brakiem piękna. Zamek nie jest piękny, gdyż w jego pięknieniu przeszkadza czynnik zewnętrzny (w tym przypadku konserwator, który, jak sama nazwa wskazuje, go konserwuje, czyli zakisza). W UPACH-u w wersji dla zagorzałych wyznawców możliwe jest dopuszczenie istnienia smrodu, ale jego źródło pochodzi z pól i jest związane z nawozami oraz pracą rolników, na którą Pachnisie nie mają wpływu. W ekstremalnej odmianie tego frontu wojny informacyjnej wykładnią wciąż jest stwierdzenie, że nie śmierdzi, a jak już komuś śmierdzi, to tylko paranoikom, chociażby nawet byli inspektorami albo wszystkimi świętymi z instancji zajmujących się ochroną środowiska.
Niebezpieczeństwem w opisie oraz krytyce Pięknisiokracji oraz Pachnisiokracji jest przyjmowanie przez podmiot opisujący cech zjawiska opisywanego. Krytyk, w tym przypadku autor tekstu, opisując aspekty systemu, którego cechą charakterystyczną jest Samouwielbienie oraz Przekonanie o Własnej Wyjątkowości, sam może nabywać te cechy. Jest to zjawisko podobne do przyjmowania przez kameleona kolorów otoczenia. Wkraczamy tym samym na pole właściwe rozważaniom epistemologicznym, jednak w wielkim skrócie i uproszczeniu możemy napisać, iż w celu opisu cech przedmiotu, w tym wypadku Pięknisiokracji i Pachnisiokracji, podmiot poznający przyjmuje jego cechy, w celu lepszej identyfikacji oraz rozpoznania rzeczywistości, chociażby nawet urojonej. Z tego względu przepraszamy Czytelników za wszelkie przejawy wymądrzania się oraz narcystycznego samochwalstwa. Nie były one naszym zamiarem, jednak stały się ubocznym produktem w procesie poznawczym.
Ernest z Wydmin
PS: Wszelkie podobieństwa do postaci rzeczywistych są w tym tekście przypadkowe bądź urojone i podlegają procesowi zaprzeczania. Tekst ma charakter li tylko teoretyczny oraz, jak w tytule wskazano, stanowi przyczynek do Polityki Arystotelesa.